>>4229
-- Wybacz... Ale może spróbujesz w przyszłym roku?
Jessica, liderka szkolnego zespołu cheerleaderek spojrzała czule na stojącą przed nią dziewczynę. Po raz kolejny musiała odmówić Dianie, o rok młodszej rówieśniczce, udziału w treningach i przedstawieniach. To nie tak, że robiła to z jakiejś złośliwości czy widzimisie, nawet na własną odpowiedzialność zabrała Dianę na kilka treningów! Dziewczyna wyglądała w porządku, miała formę, ale... po prostu nie nadawała się do tego. Nie potrafiła odnaleźć się w zespole i co rusz wpadała na inne cheerleaderki, wprowadzając tylko chaos, zamieszanie i sporo siniaków.
-- To dlatego, że wyglądam źle, prawda? -- Diana wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-- Nie! -- Jessica od razu odparła. -- Wyglądasz świetnie! Ale po prostu musisz trochę popracować nad swoją koordynacją... Wiesz, rok ciężkiej pracy i gwarantuję, że będziesz w tym znacznie lepsza! Ja też sporo ćwiczyłam zanim w ogóle byłam w stanie wykonać podstawowe ru...
-- Nie okłamuj mnie! Dobrze wiem, jaka jest prawda! -- Przerwała jej głośnym krzykiem. -- Chrzań się razem z tym swoim zespołem!
Diana wybiegła z szatni, zasłaniając twarz dłońmi, pozostawiając osłupiałą Jessicę samą sobie. Nie myślała, że jako liderka tancerek będzie musiała przeżywać takie sytuacje... Źle się z tym czuła, ale co mogła zrobić? Diana zrobiłaby pośmiewisko z reszty zespołu i siebie samej, a Jessica była odpowiedzialna za to, by przynajmniej do tego pierwszego nie doszło. Ale wolała też oszczędzić zawodu i bólu koleżance, nawet jeżeli nie było to przyjemne.
Nie mogła jednak wiedzieć, że Diana, biegnąca teraz korytarzem w kierunku swojej szafki, miała o niej zupełnie inne zdanie. Sama dobrze wiedziała, co ta biuściasta, taneczna pinda myślała o niej... Nie cierpiała jej i nawzajem! Jedyne czego Diana chciała to dołączyć do zespołu, czy to tak wiele?! Jakim prawem Jessica jej tego wzbraniała?! Pewnie sama chciała być gwoździem programu, przyciągać wzrok całej widowni...
-- Ja z Ciebie zrobię gwóźdź programu... -- Wyszeptała Diana do samej siebie, dopadając do swojej szafki.
Wyciągnęła z niej starą, oprawioną w czarną skórę księgę - znalezisko z strychu, które ostatnio okazało się być czymś więcej niż stertą zapleśniałych stron. Zaczęła szybko wertować kartki, szukając czegoś, co pozwoliłoby jej się zemścić na Jessice za to, jak ją potraktowała.
-- Mam Cię... -- Mruknęła, zatrzymując się na jednej z stron. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
***
Szkolna drużyna futbolu właśnie opuściła boisko, zbiegając do szatni na zasłużoną przerwę. Widownia przycichła, oczekując tego, co będzie następne. Przecież chyba nie zostawią ich bez rozrywki?
-- Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta... -- Głos spikera wybrzmiał w megafonach. -- Po tak emocjonującej pierwszej połowie czas na coś innego, a tak się składa że nasza szkoła dokładnie wie na co! Powitajcie gromkimi brawami nasze cheerleaderki!
Grupa dziewcząt w strojach tanecznych i z pomponami w dłoniach wybiegła na murawę, już na samym początku dając pokaz swoich umiejętności, gdy w idealnej synchronizacji wykonały kilka gwiazd na raz. Tłum zawył z podziwem, lecz nie każdy z widzów obserwował to widowisko z zachwytem.
Diana siedziała w najwyższym rzędzie, skąd mogła doskonale obserwować całe boisko. Siedzący obok nawet nie zwracali uwagi na to, że podczas gdy inni trzymali naręcza popcornu i słodkich napojów, w jej rękach znajdowało się wielkie tomiszcze. Ona tylko czekała na odpowiedni moment, który właśnie się zbliżał.
Jessica była na czele cheerleaderek. Wysoka, smukła, o atrakcyjnej twarzy i długich, kasztanowych włosach, miała czym oddychać i przyciągała sobą wzrok. Stanęła na samym środku murawy i poprowadziła swoje towarzyski do tanecznego układu. Uniosła pompony w górę, lawirując nimi w powietrzu. Jej salto wzbudziło w widowni krzyk zachwytu. Wydawało się, że przy niej, reszta zespołu jest tylko dodatkiem.
Puls Diany przyspieszył. Wiedziała, że zbliża się ta chwila i coraz bardziej poddawała się ekscytacji. Była przygotowana.
Układ dobiegał końca. Jego zwieńczeniem miała być wizytówka szkolnego zespołu - piramida ułożona z wszystkich dziewcząt, a na jej szczycie nie kto inny jak Jessica. Pierwsze cheerleaderki zaczęły ustawiać się na dole, kolejne ułożyły się w wyższe piętra, aż finalnie dobiegł moment, w którym Jessica miała znaleźć się na swoim miejscu. Wzięła rozbieg i wybiła się...
-- ...Crassus es! -- Wyrecytowała Diana w chwili, w której stopy liderki dotknęły szczytu piramidy.
Jessica, jak gdyby nigdy nic, pochyliła się, oddając ukłon publiczności. Diana w pierwszej chwili była przerażona. Nie widziała żadnych efektów!
-- No dalej... -- Szeptnęła, zagryzając wargę.
I jakby zaklęcie usłyszało jej prośbę, Jessica zaczęła się zmieniać. Na początku tak jakby powoli, tak jakby stała się... pełniejsza. Mięśnie, doskonale zarysowane na jej smukłych biodrach i łydkach zniknęły pod warstwą tłuszczu, która pojawiła się znikąd. Jej talia osy zaczęła się poszerzać, ramiona pogrubiać, a twarz stała się delikatnie okrąglejsza. Wydawało się, że ani tłum, ani Jessica jeszcze niczego nie zauważyła. Oddawała dumne pokłony jakby nigdy nic, podczas gdy zaklęcie coraz bardziej wzrastało na sile.
Jej brzuch z płaskiego zaczął się coraz bardziej zaokrąglać w miarę tego, jak pojawiało się na nim coraz to więcej miękkiego sadła. Najpierw tylko nieco odstawał, później na jej boczkach pojawiła się pierwsza fałdka, a kilka sekund potem był już na tyle pokaźny, że zaczął opadać ku dołowi. Jej piersi także zaczęły rosnąć, opierając się na nim i wypychając skąpy strój. Na twarzy Jessici swoją obecność delikatnie zarysował drugi podbródek. Jednak tym, czego wzrost najbardziej rzucał się w oczy, była dolna część jej ciała. Minęło ledwie kilkanaście sekund, a zgrabny tyłek dziewczyny był już tylko wspomnieniem. Zastąpiła go coraz to bardziej powiększająca się, para tłustych pośladków które razem z masywnymi biodrami stały się już szersze niż tors dziewczyny, rozciągając spódniczkę, która zakrywała już coraz mniej.
-- Co... Co się dzieje?! -- Jessica krzyknęła, blednąc od strachu. Cheerleadrki pod nią zatrzęsły się. Widownia zamarła.
Tylko Diana uśmiechała się od ucha do ucha.
I jakby słysząc krzyk liderki, zaklęcie od razu przyspieszyło. Jessica na przestrzeni sekund zaczęła obrastać dziesiątkami kilogramów sadła. Jej twarz zaokrągliła się, a ramiona straciły resztki oznak swojego dawnego wysportowania. Jej piersi rosły coraz bardziej, aż rozerwały cheerleaderski top, pozostawiając na sobie tylko coraz bardziej rozciągnięty stanik sportowy - każda była już rozmiaru conajmniej dorodnego melona. Jej brzuch zamienił się w wielką, tłustą oponę, opadając dwoma fałdami poniżej pasa. Jednak było to nic w porównaniu z tym, jak gigantyczne stawało się jej dupsko - jej pośladki stały się tak ogromne, że każdy musiałby mieć dla siebie osobne krzesło. Taneczna spódniczka była już rozciągnięta do granic możliwości, wpijała się w ciało świeżo upieczonej grubaski, tonąc w fałdach i sadle. Jej uda biodra stawały się cięższe z każdą chwilą, wręcz eksplodując wszerz tak bardzo, że pierwotne figurki płodności mogły czuć się przy niej szczupłymi. Uda Jessici były szerokości przeciętnego człowieka i wciąż rosły.
-- Cholera, niech ktoś zawoła pielęgniarkę! -- Wreszcie zawołał ktoś z tłumu.
Wtedy reszta cheerleaderek, nie mogących poradzić sobie z tym, że szczyt piramidy nagle przybrał ponad sto kilo wagi, załamała się jak domek z kart. Jessica, przerażona, zagubiona i tyjąca w oczach, wylądowała na trzech swoich koleżankach, przykrywając je w pełni swoim masywnym dupskiem, które teraz już pewnie potrzebowałoby całej ławki dla czworga, by wygodnie usiąść (zakładając, że nie złamałałby się pod jej ciężarem). Przynajmniej jej sadło było na tyle miękkie, by nikomu nie wyrządzić krzywdy. Podobnym cudem było to, że majtki Jessici, rozerwane w kilku miejscach i już bardziej przypominające stringi, wciąż trzymały się na jej gigantycznym zadku. Jej brzuch stał się tak opasły, że do jego objęcia pewnie potrzeba byłoby kilku miar krawieckich, nie wspominając o piersiach. Te, z rozmiaru dojrzałych arbuzów osiągnęły wymiaru zdobywających nagrody dyń. Były dwoma wielkimi, okrągłymi workami tłuszczu, które rozerwały swoją masą malutki stanik i teraz jedynie strzępy stroju przykrywały sutki Jessici.
Na stadionie zapanował chaos. Pierwsza pomoc biegła w kierunku cheerleaderek, widownia z niedowierzaniem nagrywała całe zajście, niektórzy ludzie bledli z przerażenia.
Tylko Diana siedziała z księgą w rękach, w pełni zadowolona z efektów rzuconego zaklęcia.
A najbardziej cieszyło ją to, że zaklęcie wciąż się nie zatrzymywało.